Luty. W oczekiwaniu na wiosnę

 

Był zimny, jeszcze zimowy dzień lutowy, kiedy srebrzyste światło poranka kradło się przez zmrożone gałęzie drzew, próbując przełamać siłę zimy, która sztywnie trzymała wszystko we władaniu swego chłodnego oddechu. Zima w pełni, a w jej sercu - luty, miesiąc, który muska przesilenie, niby nieuchronne obietnice zmian. Dotąd dni mijały mi na przewidywanych rutynach i wspominkach, na podsumowaniach i planach, które z uporem starałam się tworzyć, aby nadać kolejnym chwilom sens w ułomności tego, co nazwałam moim półwieczem.

 

Lecz dzisiejszy poranek przyniósł mi niespodziankę, jakby natura zdecydowała się wyszeptać mi tajemnicę, której poszukiwałam na kartach własnych rozmyślań. Wybrałam się na krótki spacer, obejść stary ogród, który zna już dziesiątki moich sekretów i tysiące kroków. Pod naszym domem znalazłam je - maleńkie, a jednak niezmiernie odważne przebiśniegi.

 

Przez całe zimowe miesiące, ziemia wydawała się spowita żałobną szatą śniegu i lodu, odmawiając jakiejkolwiek żywej deklaracji nadchodzącej zmiany. Ale tam, gdzie zaledwie tydzień wcześniej górowała zmarznięta skorupa ziemi, przebiły się teraz delikatne zwiastuny wiosny.

 

Stanęłam nad nimi, a moje nogi zatopiły się w jeszcze śpiącej trawie. Przebiśniegi - te małe symboliki nowego początku, który przebija się przez największe przeciwności. Są jak myśl przewodnia tej książki, jak i mojego życia: należy znaleźć odwagę, by sięgnąć po nowe, nawet gdy warunki wydają się najmniej sprzyjające.

 

Otuliłam się szczelniej szalem, czując na twarzy zachęcające dotknięcie słońca. Myślę, że wiele z nas, dojrzewających kobiet, pragnie być jak te przebiśniegi - zaskakująco bardzo żywe i pełne nadziei, mimo długiego, ciężkiego okresu mroźnej bezruchu i wycofania w sobie. Czasami czujemy, że nasze najlepsze lata już za nami i co teraz? Czy to już tylko podsumowania i spojrzenie wstecz?

 

Nie. Nasze życie, podobnie jak przyroda, ma swój własny cykliczny rytm. Mamy w sobie siły, by znów zakwitnąć, by przywitać nowe okazje i radości - nawet jeśli będą one tak niewielkie i delikatne jak te przebiśniegi walczące o swój skrawek światła.

 

Dla mnie te kwiaty są przypomnieniem, że czas nie stoi w miejscu, że wymaga od nas czujności, aby dostrzec i celebrować małe zmiany, które zapowiadają większe przełomy. Zmienność pór roku przypomina mi o nieuniknionej zmienności życia. Podobnie jak te kwiaty, musimy być gotowe, by w odpowiednim czasie wykorzystać naszą szansę na wzrost i kwitnienie.

 Odszedłszy od maleńkich przebiśniegów, poczułam dziwny spokój. Być może są dni, kiedy czujemy się zbyt starsze, by zaczynać coś nowego, ale natura ma inny plan. Nie ma takiego momentu, kiedy nadejdzie "za późno". Jest tylko teraz, tylko ta chwila, kiedy niespodziewanie, w samym środku zimy, odkrywasz pierwsze przebiśniegi życia pod stopami.

 

I tak, w tym lutowym poranku, zrozumiałam, że czas oczekiwania na wiosnę, na zmianę, na nowe urokliwe momenty nie jest czymś, czym powinnam się martwić. Jest to czas przygotowania, czas, w którym pod powierzchnią dzieje się więcej, niż jesteśmy w stanie zauważyć. I oto jest piękno życia w dojrzałym wieku - wiedza, że każdy nowy dzień przynosi możliwość dostrzeżenia własnego przebiśniegu, tego malutkiego, ale rezolutnego znaku, że po każdej zimie nadchodzi wiosna.

 

 

 

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Smaki Kociewia w Zajeździe Gniewko

Natura kobiety rozkwita w ogrodzie.

Wczoraj to już historia, a jutro to tajemnica...