Ja pierniczę, z tą wieczną rutyną. Jeszcze chwila, a
wydłubię sobie oczy tym nudnym wpatrywaniem się w tabelki i wykresy, które nie
mają końca, ani początku. Tak, wiem, rozważne gospodarowanie domowym budżetem
to podwalina finansowej stabilności, ale czasami marzy się choć chwila
odskoczni od tej codziennej monotonii.
Wtem, jak spadające z nieba trampoliny, życie zsyła mi
przygodę – oto córka, zmuszona głodem (czyli tym najbardziej oczywistym z
ludzkich instynktów), zabiera się za przyrządzenie spaghetti. Można by rzec, że
tu również jest pewna monotonność – makaron, sos, trochę bazylii, czosnek- ale
przynajmniej jest to jakaś odmiana od cyferek.
A jak gdyby tego było mało, dokonuje się inwazja. Młodszy
syn wpada do domu jak huragan, z tą różnicą, że zamiast podmuchów wiatru niesie
wiadomość, iż krowa w oczach puchnie – i to wręcz dosłownie. Cóż, ta syzyfowa
praca musi czekać na później . Lecę do obory…
W oborze panuje niepokój. Mąż zatroskany, krowa z
oczywistymi oznakami niepokoju zwierzęcia w tarapatach, a ja ze swoim
półwiecznym bagażem doświadczeń, zastanawiam się, jak tu w mgnieniu oka
przekształcić się w weterynarza, choć z wykształcenia bliżej mi do pielęgniarki
niż lekarza zwierząt.
Na szczęście, w tych czasach technologia idzie z pomocą
starannym, domowym gospodarzom – kilka telefonów i mamy na linii pana Mirka,
weterynarza z ponad dwudziestoletnim doświadczeniem. Diagnoza przez telefon –może
być zatrucie. Może meandry mojej
intuicji gdzieś pokrywają się z naukowym podejściem, gdyż momentalnie
przypominam sobie szpitalny epizod, w którym witamina C odtruwała pijanego
pacjenta przed operacją.
Podanie octu razem z wodą ,według wskazówek pana Mirka, a
krowa – o cudzie! – wydaje się prezentować symptomy ulgi. I jeszcze ta szczypta
profesjonalizmu od lokalnego weterynarza, ten właśnie podaje – sterydy, te małe
molekuły cudu, obniżające pH żołądka i przywracające równowagę fizjologiczną
naszej biednej krowy.
I oto staję wobec nagłej realizacji – medycyna to nie tylko
pigułki i strzykawki, ale i porady, które nierzadko pochodzą z raczej
niespodziewanych źródeł. Każde wydarzenie, nawet te codziennie, te pozornie
trywialne, może nauczyć nas czegoś, co w przyszłości okaże się niezbędną wiedzą.
I tak, pomimo tego, że moje życie wydawało mi się skupione
na wpisywaniu liczb w tabelki, nagle zauważyłam, jak pasjonujących 'przygód'
dostarcza mi codzienność. Każdy dzień jest jak niezapisana strona, a życie
dojrzałej kobiety to zbiór barwnych historii i wartościowych lekcji, które
tylko czekają, by je odkryć i zapisać w pamięci... czy to na papierze, czy w
sercu.
Komentarze
Prześlij komentarz