Wracając do wczorajszego malowania paznokci...

 Wracając do wczorajszego malowania paznokci...

Daga misternie malowała każdy paznokieć, dodając warstwy koloru, precyzyjnie mieszając odcienie, aby stworzyć na moich dłoniach miniaturowe arcydzieło. W gabinecie panowała medytacyjna cisza, przerywana jedynie miękkim szumem otaczającej nas muzyki. Był to moment niemal terapeutyczny, gdy na moment pozwalałam sobie zapomnieć o zaganianym świecie.

 Wtedy to się stało. Do salonu wpadł delikatny podmuch wiatru, za którym wniosła się mała, zbłąkana muszka. Maleńki owad, szukając schronienia, bezceremonialnie wylądował na jednym z jeszcze wilgotnych paznokci.

 "Ach, zobacz tylko," zakrzyknęła Daga, "możemy ją zalać lakierem, zostanie niczym artystyczny akcent!"

 Spojrzałam na muszkę, której skrzydełka delikatnie pulsowały, próbując się uwolnić od lepkiej pułapki. Pomimo iż pomysł mógł semantycznie ciekawie komponować się z dzisiejszą awangardą, coś we mnie się buntowało.

 "Nie, nie możemy tego zrobić," zdecydowałam. "Nie czułabym się dobrze nosząc ją tak blisko."

 Dagmara kiwnęła głową z szacunkiem dla życia nawet najmniejszego stworzenia. Zręcznie pomogła muszce wrócić do wolności, a ja nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że ten mały akt dobroci uczynił nasz dzień - i moje dłonie - jeszcze piękniejszym.

 Kiedy opuszczałam salonik z nowymi, starannie pomalowanymi paznokciami, nadal myślałam o muszce. Nie o symbolicznej, zatopionej w lakierze, ale o tej żywej, która dostała drugą szansę. Może dzięki temu mały owad odnajdzie swoje miejsce w świecie, tak jak ja odnalazłam nowe odcienie dla siebie. Czasami to nie chwile przemijającego blasku, lecz te drobne, pozornie błahe momenty, malują nasze życie na najgłębsze barwy.

 

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Smaki Kociewia w Zajeździe Gniewko

Natura kobiety rozkwita w ogrodzie.

Wczoraj to już historia, a jutro to tajemnica...