Gdzie jadłyśmy w Warszawie? W Sushi Świętokrzyska

 

Warszawskie restauracje są jak kalejdoskop, w którym każdy obrót przynosi nową paletę smaków i wspomnień. Dla mnie, jedna z takich przyjemności to Sushi Świętokrzyska – miejsce, które stało się świadkiem kilku niezwykłych momentów w moim życiu. 

 Czas spędzony w ulubionych miejscach ma w sobie coś magicznego. Każde wspomnienie wiąże się z emocjami, zapachami i smakami, które w jednej chwili potrafią przenieść nas w przeszłość. Nie inaczej było w przypadku mojej wizyty w Sushi Świętokrzyska, gdzie po dwóch latach znów udałam się, tym razem w towarzystwie mojej 20-letniej córki.

Pierwszy raz spróbowałam sushi właśnie w tym lokalu dwa lata temu. Przypomniałam sobie, jak dwa lata temu wyruszyłam na kulinarną przygodę, zamawiając swoje pierwsze sushi. Wówczas w restauracji z otwartą kuchnią pracował szef kuchni Sławek, który ze swoją pasją do sushi podbił moje serce. To on przygotowywał dla mnie to artystyczne danie, starannie skomponowane na moim talerzu.  Jego pasja do gotowania była wyczuwalna na każdym etapie – od wyselekcjonowanych składników po starannie przygotowane dania. Nie mogłam się oprzeć pokusie, by uwiecznić tę chwilę na zdjęciu, które stało się jednym z moich ulubionych wspomnień. To była podróż w nieznane, pełna ekscytacji i radości odkrywania nowych smaków.  Ta chwila zapisała się w mojej pamięci na zawsze, dlatego byłam podekscytowana, mogąc wrócić do tego miejsca, tym razem z moją córką. Dziś, równo dwa lata później, u progu restauracji uśmiechnął się do mnie młody kelner. Z entuzjazmem zaproponował nam sushi w dwóch wariantach – na zimno i na ciepło – co obudziło naszą ciekawość i głód nowych smaków. Tylko my dwie - matka i córka - gotowe do odkrywania wyjątkowych doznań kulinarnych w tym samym miejscu, w którym sama po raz pierwszy spróbowałam tej kuchni.

Zupełnie inna atmosfera otaczała nas tym razem. Młody kelner, pełen entuzjazmu, podszedł do nas z uśmiechem na ustach. Jego ciepłe słowa sprawiły, że poczułyśmy się jak w domu. Chciał, aby nasza podróż kulinarna była niezapomniana, więc z radością zaproponował nam sushi w wersji na zimno i ciepło. To właśnie moment, w którym w pełni doceniłam, jak ważne jest poznawanie miejsc z bliskimi. Córka, choć niepewna, z ciekawością przyglądała się, jak młody człowiek z pasją opowiadał o każdym daniu, a na jej twarzy już malował się entuzjazm na myśl o spróbowaniu czegoś nowego.

Zdecydowałyśmy się na zestaw, który przyciągnął naszą uwagę. Po krótkiej konsultacji wybór padł na klasyczne nigiri oraz intrygujące rolls z warzywami i rybą.  Córka wybrała lemoniadę – świeżą, orzeźwiającą, idealną na wieczór w stolicy. A ja postanowiłam zafundować sobie drinka z cytrynówką, który mieścił w sobie esencję kreatywności właścicieli. Każdy łyk był jak podróż do letnich dni, nawet w chłodny październik. Stawałyśmy się częścią tej wyjątkowej chwili, delektując się każdym kęsem sushi i każdym łykiem napoju.

Kiedy nasze sushi w końcu dotarło na stół, mogłyśmy się rozkoszować nie tylko wybornym smakiem, ale także wspaniałą prezentacją. Sushi na naszym stole wyglądało jak małe arcydzieła. Każda rolka, każdy kawałek był estetycznie ułożony, a ich kolory zachwycały jak paleta malarza. Kolory, faktury, a przede wszystkim aromaty sprawiały, że trudno było się oprzeć. To jedzenie było nie tylko posiłkiem, ale i dziełem sztuki, które zmieniało niewielkie kawałki ryżu i ryby w prawdziwe arcydzieło kulinarne.

Pierwszy kęs sushi przeniósł mnie z powrotem do tamtego magicznego wieczoru sprzed dwóch lat. Czułam się, jakby czas się zatrzymał, a każda warstwa smaku na moim podniebieniu opowiadała swoją własną historię. Moja córka, z każdą minutą coraz bardziej rozluźniona, uśmiechała się, próbując nowych smaków. Widząc jej radość, zrozumiałam, jak ważne są te małe, wspólne chwile – momenty, które budują nasze relacje.

  Czas w Sushi Świętokrzyska minął błyskawicznie, a my, zakochane w tym dla nas nowym doświadczeniu, obiecałyśmy sobie, że nie będzie to ostatnia wizyta w tym magicznym miejscu. Warsztat sushi w Świętokrzyskiej to nie tylko przyjemność dla podniebienia, to także niezapomniane wspomnienia, które budujemy w trakcie każdej wizyty.

 Tak oto, podczas odkrywania nowych smaków, mogłyśmy jednocześnie odkrywać naszą relację, budując nowe wspomnienia na fundamencie tych niezapomnianych chwil sprzed dwóch lat. W końcu, czyż nie o to chodzi w życiu? O to, by zakochiwać się na nowo, doceniając piękno w codziennych, drobnych przyjemnościach.

 Choć czas płynie nieubłaganie, chwilę spędzoną w Sushi Świętokrzyska wezmę ze sobą na zawsze. Warto powracać do miejsc przepełnionych wspomnieniami, bo to one tworzą naszą historię i wzbogacają nasze życie. Nie tylko przez smak, ale też przez ludzi, z którymi dzielimy te ulotne chwile. A nasza wizytowa tradycja w tym urokliwym lokalu z pewnością będzie trwała latami.

 

 

 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Smaki Kociewia w Zajeździe Gniewko

Natura kobiety rozkwita w ogrodzie.

Wczoraj to już historia, a jutro to tajemnica...