Przed Wigilią wszystko szybko, szybko…
ale w Duszy grało, że wszystko na spokojnie…
W powietrzu
czuć było zapach nadchodzących świąt. Wigilijne przygotowania rozkręcały się w
najlepsze, a ja stałam w kuchni, otoczona talerzami składników i dźwiękami
świątecznej muzyki. "Szybko, szybko," szeptały do mnie myśli,
przeplatając się z gorączką przedświątecznych porządków. Mimo natłoku zadań, w
duszy miałam kojący szept: "Na spokojnie, na spokojnie..."
Jednak w
mojej duszy grało coś innego. To niepokojące przeświadczenie, że to, co
najważniejsze, nie zależy od tempa, z jakim wykonuję swoje przygotowania, lecz
od tego, jak patrzę na te proste działania. Zamiast wbiegać do kuchni w furii,
by szybko zagnieść ciasto na pierogi, poczułam, że warto zatrzymać się na
chwilę, pogłaskać mąkę, poczuć jej zapach. W końcu, nie chodzi tylko o
jedzenie, ale także o wspomnienia.
Już dawno
nauczyłam się jednej rzeczy – im bardziej się spieszymy, tym bardziej traci się
z oczu to, co najważniejsze. To spokojne zanurzenie się w przedświątecznych
przygotowaniach sprawiło, że każda chwila miała swój blask. W końcu to nie
tylko czas na przygotowania kulinarne, ale na budowanie wspomnień, które na
zawsze pozostaną w sercu.
Siedząc
przy stole, zaczynam od nowa myśleć o tradycji przygotowywania świątecznych
potraw. Każdego roku te same dania: ryba po grecku, śledzie w cebuli i
koncentracie, kapusta z grochem - nic nie zmienia się, a jednak za każdym razem
niosą nowe emocje. Zafundowałam sobie ten moment refleksji, ponieważ każdy
składnik opowiada swoją historię, każdy smak przywołuje na myśl obrazy z
przeszłości. Makowce, które tak starannie zwijałam od lat, sernik "Łzy
Wałęsy", który ma swoje nieco tajemnicze imię, a nie jest niczym innym jak
wyborem doskonałego serka i delikatnej rosy… to małe aromatyczne kawałki mojego
życia, które składam w całość.
Szybko,
szybko – paznokcie na ostatnią chwilę, fryzjer, aby zdążyć na kolację, ale
coraz bardziej cenię te chwile, które mogę poświęcić sama sobie. Na spokojnie
nakładany lakier na paznokcie staje się osobistym rytuałem. Każda warstwa to
chwila dla mnie, chwila, w której mogę się zatrzymać, pomyśleć o bliskich, o
miłości, która nadaje sens wysiłkom.
W tym intensywnym okresie często myślimy o innych – o synie i synowej, którzy wprowadzili się do nowego mieszkania. „Szybko, bo przed świętami!” – wołają nasze serca – ale w przypływie radości łatwo zapomnieć, że najważniejsze jest to, co niewidoczne dla oczu. To, jak przyjdziemy ze szczerym sercem, wspólnym śmiechem i ciepłym uściskiem. Właśnie te chwile są bezcenne i to one wyznaczają prawdziwą miarę świątecznego spokoju, który wypełnia nasze domy. W mojej głowie cichutko grała melodia, że każda chwila, każdy zgiełk miały swoje miejsce w tej zwariowanej układance.
Tak kończy
się kolejna Wigilia, ale zaczyna się nowy czas – czas refleksji, miłości i
zrozumienia, prowadzący nas do dnia, w którym znów będziemy mogli spotkać się
razem, bez pośpiechu, aby cieszyć się tym, co życie ma najlepszego do
zaoferowania.
Komentarze
Prześlij komentarz