Gdy czujesz się samotna, zacznij myć podłogę… Na pewno ktoś przylezie.

 

 Oto moja historia.

 Kiedyś byłam posiadaczką dywanów i chodników, które musiałam ciągle czyścić i trzepać. Tak, pamiętam ten nieustanny zgiełk, kiedy musiałam walczyć nie tylko z kurzem, ale i z czasem, który nieubłaganie uciekał. Każda chwila upływała na odkurzaniu i sprzątaniu, a radość z domowej przestrzeni umykała mi gdzieś pomiędzy kłębkami kurzu.

 Pewnego dnia, pełna zmęczenia i frustracji, postanowiłam, że mam dość. Pożegnałam się z dywanami na zawsze, zamieniając je na płytki ceramiczne. Ten prosty krok nie tylko uwolnił mnie od uciążliwego sprzątania, ale również wprowadził do mojego domu nową jakość. Już nie musiałam marnować godzin na zgarnianie kurzu. Zamiast tego zyskałam więcej czasu dla siebie i w końcu mogłam skupić się na myciu podłogi.

Mówi się, że sprzątanie to nie tylko fizyczne porządki; to również sposób na uporządkowanie własnych myśli i emocji. A mycie podłogi stało się w moim życiu pewnego rodzaju medytacją. Każde pociągnięcie mopa było niczym zawieszenie w czasie. Czasami łapałam się na tym, że zatapiałam się w nostalgii, wspominając dawne radości i smutki. Te chwile refleksji wprowadzały do mojego życia więcej światła, a ja zaczęłam dostrzegać, jak sprzątanie zmienia moją perspektywę.

 Z czasem zauważyłam coś niezwykłego. Każda sesja porządkowa przyciągała moją rodzinę jak magnes. Kiedy zaczynałam zmywać podłogę, zjawiała się cała grupa domowników.

Każdy dzień przynosi nowe wyzwania, a życie w rodzinie często przypomina balet – pełen zawirowań, zwrotów akcji i nieprzewidzianych gości. I choć niektórzy z nas są w stanie zmyć podłogę w spokoju, moja córka zawsze natrafia na swoisty „zespół wesołkowatych”. Wydaje się, że z chwilą, gdy zaczyna szorować podłogę, nieuniknione staje się to, że ktoś postanawia wejść na świeżo umytą powierzchnię.

 Każde zmywanie podłogi zaczyna się od chęci osiągnięcia doskonałości. Moja córka pragnie, by efekt jej pracy był widoczny, a podłoga lśniła czystością. Ale oto, gdy nawałnica domowników wzrasta, okazuje się, że piękno chwili może być zakłócane przez ciemne chmury chaosu. Kiedy moi bliscy ignorują prośby mojej córki i wkraczają na mokrą podłogę, widzę, jak z każdą kolejną literką wypowiadanego „Nie wchodź!” rośnie w niej frustracja. W tych momentach warto przypomnieć sobie, że życie to nie tylko perfekcyjne chwile. 

 Gdy czujesz się samotna, nie zwlekaj – weź mop w rękę. Na pewno ktoś przylezie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Smaki Kociewia w Zajeździe Gniewko

Natura kobiety rozkwita w ogrodzie.

Wczoraj to już historia, a jutro to tajemnica...