Wczorajszy wieczór z pelplińskim kabaretem literackim
Wczorajszy
wieczór spędziłam w niezwykłym towarzystwie, gdzie pelpliński kabaret
literacki zaprosił nas do świata słowa, muzyki i magii sceny. Był to piąty
wieczór z tego cyklu, a ja, jako nowicjuszka wśród widzów, czułam ekscytację
towarzyszącą odkrywaniu nowego artystycznego wymiaru. Cieszyłam się na tę
chwilę, bo często zapominamy o magii, jaką mogą przynieść nam słowa wyśpiewane
w rytm muzyki, a ten wieczór był tego doskonałym przykładem.
Program
nosił tytuł „Ona i on, czyli ostatki”, co od samego początku sugerowało, że
czeka nas prawdziwa uczta nie tylko dla uszu, ale także dla duszy.
Na scenie
wystąpiło troje utalentowanych aktorów, którzy swoją pasją i zaangażowaniem
oczarowali publiczność. Małgorzata Brajner z wdziękiem przyciągnęła uwagę
widowni swoją charyzmą, Monika Janeczek – Toporowska, z niesamowitym
głosem, porwała nas w podróż sentymentalną, a jej wykonania „Milord” i
„Powróćmy jak za dawnych lat” na długo pozostaną w mojej pamięci, oraz Jarosław Tyrański pokazali, że sztuka potrafi łączyć ludzi, i skłaniać do
refleksji.
Jarosław
Tyrański, z którym miałam już przyjemność spotkać się na planie filmu
„Polowanie”, niósł za sobą aurę niezwykłej radości i
profesjonalizmu. Potrafił z łatwością przenieść nas w świat słów, pełen
emocji i starań.
Nie sposób
nie wspomnieć o wspaniałej Dorocie Jabłońskiej-Mazurek, która z dużą finezją
prowadziła akompaniament. Jej palce zdawały się tańczyć po klawiszach
fortepianu, nadając każdemu słowu i każdemu gestowi aktorów magiczną oprawę.
Muzyka towarzyszyła nam niczym delikatna nić, która łączyła wszystkie elementy
wieczoru – od humorystycznych puent po wzruszające
refleksje. Akompaniament Pani Doroty na fortepianie był jak wisienka na
torcie – idealnie uzupełniał występy aktorów, tworząc atmosferę magicznego wieczoru.
Cały
program, sprytnie skonstruowany przez Bogdana Wiśniewskiego, był prawdziwą
ucztą dla duszy. Przepiękne teksty Aleksandra Fredry, Konstantego Ildefonsa
Gałczyńskiego, Mariana Hemara, Jerzego Jurandota, Jeremiego Przybory, Juliana
Tuwima, Andrzeja Waligórskiego oraz Mariana Załuckiego są jak małe perełki
naszej kultury, które wciąż zachwycają i inspirują. Te znane i mniej znane
dzieła, przeniesione na scenę poprzez interpretacje utalentowanych artystów,
zyskały nową jakość.
Każde
wystąpienie, każdy skecz był starannie przemyślany, a całość tworzyła spójną
opowieść, w której widzowie mogli łatwo odnaleźć siebie.
Poziom intelektualnej rozrywki, przy jednoczesnym zachowaniu humoru sprawił, że
wieczór stał się magiczną odskocznią od rzeczywistości.
Patrząc
na publiczność, widziałam uśmiechnięte twarze, słyszałam szczery śmiech i
czułam energię, która z każdym kolejnym wystąpieniem wzrastała. To był wieczór
pełen wrażeń, w którym dominowały radość i wspólnota. Czasami zapominamy, jak
ważne są takie chwile – chwile, kiedy możemy się zatrzymać, w śpiewie i słowie
znaleźć ukojenie oraz inspirować się życiem, które nas otacza.
Wieczór, który spędziłam z pelplińskim kabaretem literackim, był wypełniony uśmiechem, wrażeniami i odrobiną magii. Oby takie chwile miały miejsce jak najczęściej, bo w dzisiejszym zaganianym świecie naprawdę brakuje nam wspólnoty, sztuki i niezapomnianych przeżyć.
Komentarze
Prześlij komentarz