Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2024

Słoneczne popołudnie w Gdańsku

  Czasami w życiu najpiękniejsze chwile zaklęte są w prostych, codziennych momentach. Takim właśnie dniem okazała się nasza wyprawa do Gdańska. Zdecydowałyśmy się na podróż pociągiem z Tczewa, co od razu przywołało na myśl sentymenty związane z dzieciństwem i beztroską. Nasza podróż to nie tylko przeniesienie się z jednego miejsca w drugie, to rytuał, który łączy pokolenia i buduje niezatarte wspomnienia.  Kiedy pociąg ruszył, poczułyśmy, że pędzimy nie tylko w kierunku Gdańska, ale także w stronę naszych małych przyjemności – odkryć, które miały czekać na nas w tym pełnym uroku mieście. Podróż trwała krótko, ale dla nas każdy okruch tej chwili był cenny. Pociąg, delikatnie kołyszący się na torach, z każdym metrem przybliżał nas do naszego celu. Widoki za oknem mijały jak w kalejdoskopie – pola, lasy, a w oddali majestatyczne drzewa, które wydawały się szeptać historie z minionych lat. W Gdańsku wysiadłyśmy z tłumu podróżnych i podążyłyśmy szybkim krokiem na Stare Mia...

Nieinstagramowe historie. Autentyczność.

  W dobie, gdy media społecznościowe zdominowały nasze życie, a Instagram stał się najwygodniejszym sposobem na dzielenie się chwilami z naszym otoczeniem, coraz trudniej jest nam zachować autentyczność. Zadaję sobie pytanie: co tak naprawdę chcemy pokazać światu? Czy jesteśmy tylko idealizowanymi wersjami siebie, czy może jednak zmierzamy ku głębszemu zrozumieniu tego, kim naprawdę jesteśmy? Wielu z nas przywiązuje ogromną wagę do tego, jak wyglądają nasze zdjęcia. Naturalnie, chcemy, aby były piękne, przyciągające uwagę, by zyskać lajki i pozytywne komentarze. Jednak czy te chwile radości w sieci są naprawdę zależne od idealnie skomponowanych kadrów? A może warto wychować nasze przyzwyczajenia w kierunku autentyczności? Wracając do wspomnienia siedzenia w ogródku – dzisiaj postanowiłam pokazać Wam, jak sieję warzywa. I nie, nie zamierzam zatuszować pogody, ani wprowadzać w życie planu perfekcyjnego wyglądu. Oto ja – w gumowcach, z rozczochranymi włosami, w ogrodzie, który nie z...

29 lat temu powiedzieliśmy sobie: Tak

 29 lat. To jedna z tych okrągłych rocznic, która powinna być hucznie świętowana. Przynajmniej w teorii. Kiedy jednak przychodzi czas podsumowań, okazuje się, że życie codzienne często przysłania nam te ważne chwile, a wspomnienia 29-letniej wspólnej drogi zdają się zanikać w natłoku obowiązków. Chronologia wydarzeń najczęściej wypiera blask pięknych wspomnień. Wspomnienia, które są tak cenne, że warto je pielęgnować i celebrować, a nie tylko zamykać w folderze „przeszłość”. Dlaczego więc tak się dzieje, że w tym szczególnym dniu, kiedy to przecież wszystko się zaczęło, ci, którzy powinni świętować, pozbawiają się możliwości radości? Nie oszukujmy się, życie bywa czasem przytłaczające. Nasz codzienny wir obowiązków, nieustanna troska o dzieci, dom i pracę sprawiają, że czasami zapominamy o tym, co najważniejsze – o sobie nawzajem. Mój mąż, rolnik z zamiłowaniem do pracy w polu, w natłoku codziennych zadań często nie przypomina sobie o tym, co radość przynosiła mu kiedyś. Liczą ...

O chińskim bambusie

    Dlaczego niektóre z najpiękniejszych rzeczy w życiu potrzebują czasu, aby się ujawnić?  Czasem w naszym życiu przychodzi moment, kiedy czujemy, że utknęliśmy w miejscu.  Opowiem Ci o chińskim bambusie, roślinie, której historia jest doskonałym przykładem wytrwałości, cierpliwości oraz niesamowitego potencjału, który może tkwić w każdym z nas.  Kiedy sadzisz ziarenko chińskiego bambusa, nic nie dzieje się przez długie pięć lat. Minuty zamieniają się w godziny, a dni w tygodnie. Wydaje się, że czas staje w miejscu, a Twoje wysiłki idą na marne. Tak, przez całe te lata nie widzisz nawet skrawka zieleni wystającego ponad powierzchnię ziemi. Wszystko, czego jesteś świadkiem, to jedynie pusta przestrzeń i lekkie wibracje ziemi – ale pod powierzchnią odbywa się niezwykły proces.  W pierwszych latach sadzenia, korzenie chińskiego bambusa rozrastają się w każdą stronę, tworząc silny, złożony system, który ma za zadanie utrzymać roślinę, gdy w końcu wystrzeli...

Życie to nieustająca podróż

  Życie to nieustająca podróż, a jego bieg przypomina podróż pociągiem. Każda stacja, na której zatrzymujemy się, to chwile, które składają się na naszą historię. Narodziny to początek tej ekscytującej trasy; wchodzimy do wagonu, wypełnionego nadzieją i niewiadomą. Każda przyszła stacja oznacza nowe doświadczenia, ludzi i wyzwania. Zmiana otoczenia to podstawowy element tej podróży. Kiedy jesteśmy dziećmi, w naszym świecie dominuje bezgraniczna ciekawość. Odkrywamy nowe miejsca, nawiązujemy pierwsze przyjaźnie i uczymy się, co to znaczy być częścią społeczności. W miarę jak rośniemy, nasze otoczenie się zmienia: szkoła, pierwsza praca, związki - każda stacja dodaje nowy wymiar do naszego rozumienia życia. Zatrzymujemy się w różnych miejscach, czasem zgodnie z planem, a czasem wbrew oczekiwaniom. To właśnie w tych chwilach stajemy przed wyborami. Kiedy obsługa pociągu ogłasza, że dotarliśmy do kolejnej stacji, mamy możliwość przesiadki. Wybierzemy inny tor albo po prostu zostaniemy ...

Gdzie jadłyśmy w Warszawie? W Sushi Świętokrzyska

  Warszawskie restauracje są jak kalejdoskop, w którym każdy obrót przynosi nową paletę smaków i wspomnień. Dla mnie, jedna z takich przyjemności to Sushi Świętokrzyska – miejsce, które stało się świadkiem kilku niezwykłych momentów w moim życiu.   Czas spędzony w ulubionych miejscach ma w sobie coś magicznego. Każde wspomnienie wiąże się z emocjami, zapachami i smakami, które w jednej chwili potrafią przenieść nas w przeszłość. Nie inaczej było w przypadku mojej wizyty w Sushi Świętokrzyska, gdzie po dwóch latach znów udałam się, tym razem w towarzystwie mojej 20-letniej córki. Pierwszy raz spróbowałam sushi właśnie w tym lokalu dwa lata temu. Przypomniałam sobie, jak dwa lata temu wyruszyłam na kulinarną przygodę, zamawiając swoje pierwsze sushi. Wówczas w restauracji z otwartą kuchnią pracował szef kuchni Sławek, który ze swoją pasją do sushi podbił moje serce. To on przygotowywał dla mnie to artystyczne danie, starannie skomponowane na moim talerzu. ...

No a dzisiaj w Warszawie pada…

Dziś nie jest idealny dzień.  Warszawa skryła się za szarym, deszczowym płaszczem, a  deszcz stuka w okna wynajętego pokoju.  Córka pojechała autobusem na Ochotę  – mowa o zamiłowaniu do sztuki fotograficznej, które dopiero się rozwija. Ciemnia to miejsce, gdzie jej pasja zyskuje nowy wymiar, a dzisiaj ma okazję uczynić kolejne kroki w stronę swojego marzenia.  W ciemni – miejscu, gdzie światło staje się sztuką, a chwile zamieniają się w niezatarte wspomnienia, a ja, wbrew planom, nie mogę się cieszyć spacerem po Parku Saskim. Wczoraj, na szczęście, słońce świeciło pełnym blaskiem. Postanowiłam wykorzystać tę chwilę i wybrać się na Stare Miasto. I wiecie co? To był najbardziej udany spacer od dawna.  Piękne, kolorowe kamienice, urokliwe uliczki, których każdy zakręt skrywała kawałek historii. Przy Syrence na rynku, przycupnęłam na chwilę, by uwiecznić ten moment na zdjęciu.  Ta mała, brązowa rzeźba symbolizuje historię i tożsamość Warszawy, a ja pocz...

Jak kasztanowiec

   Życie to jak kasztanowiec – czasem trzeba trochę poczekać, aby zobaczyć prawdziwe piękno.   Kasztanowiec to drzewo, które z pewnością zna każdy z nas. Jeszcze wczesną wiosną, możemy zauważyć tylko gołe gałęzie, na których nic nie zdradza nadchodzącego cudu. Cierpliwie czekamy, aż pojawią się niepozorne pąki, a następnie, gdy słońce w końcu rozgrzeje ziemię, zamieniają się one w intensywnie zielone liście i piękne, białe kwiaty. To właśnie wtedy dostrzegamy prawdziwe piękno kasztanowca. Ale czyż nasze życie nie przypomina tej wiosennej transformacji?   W codziennym biegu często skupiamy się na natychmiastowych efektach. Chcemy rezultatów już teraz, a nie potrafimy docenić wartości, jaką niesie ze sobą czas. Nasze pragnienia, ambicje i dążenia są jak pierwsze pąki na kasztanowcu – choć ukryte pod powierzchnią, mają ogromny potencjał. To właśnie w procesie oczekiwania, w dojrzewaniu, w codziennym pielęgnowaniu marzeń i wytrwałości, odkrywamy ich prawdziwą wartość...