Jak będę miała swój ogród, to będę sobie w nim tylko siedzieć, podziwiać kwiaty, jeść świeżą marchewkę i pić kawę na tarasie...
Wyobraźcie sobie ten idylliczny obrazek: słoneczny poranek, aromat świeżo parzonej kawy unosi się w powietrzu. Siedzicie na tarasie, z widokiem na swoją własną zieloną oazę. Kwiaty w pełnym rozkwicie tańczą na wietrze, a pod nogami czujecie miękkość świeżo skoszonej trawy. Świeża marchewka z własnego ogródka, krojona na chrupiąco, na talerzu obok. Brzmi jak raj, prawda? Jednak, jak to często bywa, rzeczywistość potrafi być nieco bardziej skomplikowana. Oto ja, na moim własnym kawałku ziemi, walczę z nieproszonymi gośćmi – chwastami. Zamiast relaksacyjnej medytacji wśród kwiatów, wlekę się z motyką w dłoni, próbując ogarnąć chaos, który nieproszony zamieszkał wśród buraczków. "Jak to się stało?" – myślę sobie, zerkając na szybko rosnące „trawki”, które wyglądają jak sprytni wojownicy w walce o przestrzeń. Wydawało się, że chociaż raz w życiu mogłabym usiąść z książką w ręku i rozkoszować się chwilą. Ale nie! Zamiast tego, z uśmiechem przez łzy, zaczynam moją codzienną bitw...